piątek, 28 września 2018

Po wypadku osiągnąłem więcej niż przed.. ;)



 14 lat temu, przed wypadkiem, Sebastian Luty był typowym yuppie.
Rozwijał firmę, podróżował, uprawiał sporty ekstremalne. Po wypadku utracił kontrolę nad ciałem, został sparaliżowany w 95 procentach. Jednak pasja do życia pozostała. Dziś Sebastian ściga się samochodem wyścigowym, prowadzi fundację i pokazuje, że niemożliwe nie istnieje.

Przed wypadkiem, czerpał z życia pełnymi garściami, bawił się i robił pieniądze. Jeszcze jako student na drugim roku założył z kolegami spółkę działającą w branży: usługi finansowe, ubezpieczenia, kredyty. Wymyślili kilka świetnych ubezpieczeniowych patentów. W szczytowym okresie rozwoju zatrudniali 40 osób. Zarabiali coraz większe pieniądze. Jeździł po całym świecie, Syria, Jordania, Peru, Boliwia, Wenezuela. Wyprowadził się na dłużej z Polski i zamieszkał na Hawajach, gdzie panuje wieczne lato i wieczna radość. Tam właśnie wydarzył się wypadek, który wszystko zmienił.

 





 


– Niestety wypadek był banalny. Żartuję, że gdyby mnie spotkał podczas sportów ekstremalnych, skoku z klifu czy wspinaczki, to miałbym czym się chwalić. A było tak, że wbiegając do oceanu, żeby się zanurzyć, zaryłem głową w dno. Nagle poczułem, że nie mogę się ruszać. Unosiłem się na wodzie, bezwładny jak manekin, w końcu zabrakło mi tlenu i utopiłem się – opowiadał w rozmowie z Michałem Polem dla Przeglądu Sportowego. Z wody zostałem wyciągnięty po kilku minutach i po długiej reanimacji, nieprzytomny, zostałem przewieziony do szpitala. Miałem złamany kręgosłup na wysokim odcinku szyjnym i uszkodzony rdzeń kręgowy.
Po dwóch operacjach i 2 miesiącach na respiratorze zaczęła się droga od początku, próba powrotu i uczenie się nowego życia krok po kroku. Trwało to 5 lat. Niestety polski system zdrowia nie pomagał mu w tej walce o minimum samodzielności. Postanowił działać. Sebastian otworzył fundację, która zaczęła zbierać fundusze. Na początku nazywała się Przyjaciele Sebastianowi, by po dwóch latach zmienić się w Fundację Avalon. Celem fundacji stało się pomaganie osobom niepełnosprawnym i przewlekle chorym, w szczególności: spełnianie marzeń, poprawa jakości życia oraz zwiększanie samodzielności życiowej podopiecznych, likwidacja barier społecznych. Kluczowe stało się podkreślanie, że niepełnosprawność nie musi oznaczać końca aktywności. Avalon EXTREME to najnowszy projekt Fundacji i ulubiony projekt Sebastiana. Misją projektu jest zmiana postrzegania niepełnosprawności poprzez promocję sportów ekstremalnych osób niepełnosprawnych. Kreujemy nowy wizerunek osób niepełnosprawnych jako extra sprawnych, aktywnych, samodzielnych i odnoszących sukcesy sportowe.

 

Najlepszym tego przykładem jest sam Sebastian. Spotykam go na lotnisku na warszawskim Bemowie podczas Avalon Extreme Race Day Cup, finału wielkiej imprezy motoryzacyjnej. Od kwietnia pełnosprawni i niepełnosprawni kierowcy ścigali się walcząc o punkty, a w 6 i ostatniej rundzie na Bemowie zagrali o najważniejsze trofeum. Miłośnicy czterech kółek mieli okazję zobaczyć w akcji znakomitych kierowców, którzy przez całą serię walczyli o motoryzacyjne podium. Widzowie podziwiali także podniebny motocross, z bliska przyglądali się wyścigowym i tuningowanym pojazdom. Szczęśliwcy mogli także wziąć udział w szalonej jeździe na fotelu pilota. Za kółkiem byli m.in. Sebastian Luty i Krzysztof Hołowczyc.

  


W przypadku Sebastiana mówienie o kółku jest pewnym uproszczeniem. Nasz bohater nie jest w stanie prowadzić kierownicą, więc rajdówka została przystosowana do prowadzenie dwoma joystickami jak do gier komputerowych. Jeden służy do ruszania i hamowania, drugi to mini steering wheel, taka mała, ułożona poziomo elektryczna kierownica. Z racji, że Sebastian nie jest w stanie zacisnąć dłoni na joyach, to jego ręce są zapięte gumową taśmą. Joysticki generują sygnał do trzech komputerów, które są na pokładzie maszyny. Biegi zmienia łokciem.





Ponadto jego sportowy Mitsubishi Lancer Evo X z napisem „Avalon Extreme” wyposażony jest w specjalny fotel, podobny do tego jakiego używają kierowcy 24-godzinnych wyścigów.
Z pianką odlewaną do kształtu ciała kierowcy, co pozwala kierowcy unikać przechylania się na boki na zakrętach. W tak przygotowanym aucie Sebastian może mknąć ponad 200 km/h. To jedyny tego typu samochód wyczynowy na świecie. Nie powinno więc dziwić, że w kategorii osób niepełnosprawnych to właśnie Luty zwyciężył podczas finału imprezy. W klasyfikacji generalnej zajmując ostatecznie drugie miejsce - do końca walcząc o pierwszą lokatę.

 

Podczas imprezy wspólnie rywalizowali kierowcy pełnosprawni i niepełnosprawni, wszystkich łączyła ogromna pasja i radość z tego, co robią. Ideą Avalon Extreme Race Day Cup jest pokazanie, że świat sportu – nawet tego najbardziej Extremalnego - jest wspólny. To przygoda z najwyższej półki. Sebastian lubi powtarzać, że po wypadku osiągnął więcej niż przed nim. Nie tylko wygrał z samym sobą, własnymi trudnościami, ale dał nadzieję i szansę tysiącom innych ludzi. Dziś żyje także dla innych, jest przykładem, że pasji do życia nigdy nie da się stracić.

6 komentarzy:

  1. Brawo! Najważniejsze robić co się kocha mimo przeciwności losu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdziwy człowiek z pasją! To świetnie pokazuje, że nieważne jak beznadziejnie w życiu będzie, nigdy nie można się poddawać, bo być może za rogiem czeka na nas coś więcej niż złe doświadczenia. Naprawdę podziwiam taką wolę walki i chęć życia na pełnych obrotach! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jestem osobą niepełnosprawną, ale mam takie życie, że zdrowi mi zazdroszczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze ze sobie pani radzi. ja też jestem osobą niepełnosprawną i pomimo trudności w codziennym życiu daje rade ;) Pozdrawiam Serdecznie. ;)

      Usuń
  4. Gratuluję. Nie ma użalania się, załamki. Nie wiem jak ja bym w takiej sytuacji się zachowywała. To co? Dalej do przodu :*

    OdpowiedzUsuń