poniedziałek, 29 lipca 2019

Recenzja filmu "Więzień nienawiści"

"Więzień nienawiści" to na długo zapadająca w pamięć historia dwóch braci. Starszy z nich, Derek, jest zagorzałym neonazistą, zaangażowanym w działalność grupy skinheadów. Pewnej nocy zabija dwóch czarnoskórych mężczyzn próbujących włamać się do jego auta, za co trafia do więzienia na trzy lata. Doświadczenia tam nabyte sprawiają, że światopogląd Dereka gwałtownie się zmienia. Mężczyzna pozbywa się uprzedzeń rasowych i postanawia po wyjściu z więzienia zerwać kontakty z faszystowskim środowiskiem. W tym samym czasie młodszy z braci, Daniel, również dołącza do skinheadów. Po odbyciu kary Derek będzie starał się przekonać brata, że droga, którą sobie wybrał, prowadzi do ostatecznego upadku... 


Film porusza problem nietolerancji w wyjątkowy, bo wielowymiarowy sposób. Nie mamy tu klasycznego podziału na dobrych i złych, prześladowanych i prześladujących. Widzimy, jak nakręca się spirala wzajemnej nienawiści między czarnymi i białymi mieszkańcami dzielnicy, którą nie sposób jest przerwać. W tej wojnie żadna ze stron nie pozostaje dłużna drugiej. Jednocześnie poznajemy też inne oblicza brutalnych neonazistów, którzy w domu stają się kochającymi braćmi i synami. Dzięki temu wciąż pamiętamy, że żaden człowiek nie jest bezwarunkowo dobry ani zły. Film powstrzymuje od zbyt radykalnych sądów, uzmysławiając złożoność problemu. 

Jeśli ktoś uważa nietolerancję rasową w Stanach Zjednoczonych za problem niedotykający go osobiście i to zniechęca go do obejrzenia filmu, spieszę z zapewnieniem, że jego problematyka jest dużo bardziej złożona, niż może się to wydawać. "Więzień nienawiści" to również historia o człowieku, który na poważnym życiowym zakręcie zdaje sobie sprawę, że wszystko, w co do tej pory wierzył, to nic niewarta bzdura. Widzimy bardzo powierzchowne przyjaźnie, których jedynym spoiwem jest wspólny wróg. Natomiast jeśli skupimy się na Danielu, możemy zauważyć poszukującego autorytetów nastolatka, w którym, jak sam mówi, "wszyscy widzą jego brata". Nie każdy bezpośrednio styka się z nietolerancją, jednak problematyka filmu okazuje się być na tyle uniwersalna, że prawie każdy w którymś momencie może utożsamić się z jednym z bohaterów. 

Jeśli zaś chodzi o zagadnienia czysto techniczne: w filmie zaburzona jest chronologia wydarzeń, co z całą pewnością urozmaica fabułę. Cofamy się do różnych momentów w przeszłości bohaterów, dzięki czemu możemy lepiej poznać braci i zrozumieć ich decyzje. Sceny wspomnień zrealizowane zostały w czarno-białym kolorze. Nie jest to wybieg oryginalny ani efektowny, jednak z pewnością ułatwia odbiór filmu. Pozostaje tylko pytanie, czy takie ułatwienie jest naprawdę konieczne, aby widz nie pogubił się w fabule. 

Kiedy bliżej przyjrzymy się postaciom, w pierwszej kolejności uwagę przykuje Derek, w którego rolę wcielił się Edward Norton. Młody mężczyzna z ogoloną głową i wytatuowaną na piersi swastyką w niejednym może budzić obawę. Przy tym jego metamorfoza jest tak wyraźna i zaskakująca, że postać z pewnością zapadnie w pamięć na długi czas. Ja jednak chciałabym zwrócić uwagę na, często pomijaną w recenzjach, osobę Lamonta, którą znakomicie wykreował Guy Torry. Ten przesympatyczny czarnoskóry więzień, pracujący razem z Derekiem przy sortowaniu bielizny, jest według mnie jedną z najważniejszych postaci w filmie. To właśnie on przerywa tę wciąż nakręcającą się spiralę nienawiści, odpowiadając na początkową niechęć Dereka sympatią. Robi to, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę z uprzedzeń rasowych swojego współpracownika. 

Głównym minusem filmu jest nadmiar patosu, którego dopełnieniem jest finałowa scena. Poziom dramatyzmu momentami sięga zbyt wysoko, co jednak nie przeszkadza za bardzo w ogólnym odbiorze filmu. 

"Więzień nienawiści" to z pewnością film wart obejrzenia. Nie musi budzić zachwytu, wydaje mi się nawet, że nie takie jest jego zadanie. Każdego jednak powinien skłonić do chwili refleksji, nie koniecznie na temat nienawiści. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz